Bardzo lubię porcelanowe filiżanki. Mam tak od dziecka i tak mi się ostatnio pomyślało, że kilka mód na różne naczynia do picia już zaliczyłam. Te filiżanki to lubię zapewne także dlatego, że w dzieciństwie były uważane za coś wyjątkowego. Stały sobie grzeczne za szklaną witrynką skąd były wyciągane od święta. Czasem mama pozwalała się nimi pobawić, albo przygotować "herbatkę" dla rodziny, podkreślając kilkakrotnie "tylko uważaj, żeby się nie stłukły". Na co dzień robiono herbatę czy kawę w szklankach, później w kubkach. Aż w końcu i filiżanki doczekały się większego zainteresowania, choć można by też uznać, że bardziej spowszedniały. Co prawda używa się ich także od święta, ale poza tym również do codziennej kawy popijanej po obiedzie czy rano. Używa się ich także w wielu firmach. O ile pracownicy zwykle popijają napoje z własnych kubków, o tyle już klientom serwuje się kawę w filiżankach. Miły zwyczaj. Tak mi się nasunęło, bo w ciągu ostatnich 2 tygodni odbyłam sporo firmowych rozmów i wypiłam sporo kawy z filiżanek. Co prawda nie takich wykonanych z delikatnej porcelany, ale liczy się :)
Cóż poza tym? Trwają przygotowania do urlopu. Przygotowałam listę rzeczy, które należałoby zabrać (jak zwykle; wprowadziłam taki zwyczaj, gdy zapomniałam pewnego razu ręczników i należało je po drodze kupić, a później jakoś wyprać przed użyciem...). Wyszło mi, że muszę dokupić kilka rzeczy, z czym mam pewien problem z uwagi na "urwanie głowy" spowodowane innymi urlopami. Taki letni standard. Najważniejsze, że każdy dzień przybliża mnie do prawie trzech tygodni spokoju. A jeśli nie spokoju to przynajmniej atrakcji i emocji takich zdrowych, pozytywnych, przyjemnych :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz