Jak ten czas ucieka. Człowiek wstaje, popracuje, pogada trochę, pojeździ samochodem albo autobusem, zje coś i idzie spać. Żyje od szczęścia do nieszczęścia czyli od wypłaty do oczekiwania na nią ;) A tymczasem mijają miesiące i lata na takim smętnym powtarzaniu czynności. Wyrwać się z tego nie da, bo za coś trzeba żyć. Ech, lepiej o tym nie myśleć.
Ostatnio rozmawialiśmy ze znajomymi o programie 500+ w kontekście jedynaków. No super, wymyślili sobie, żeby rodzice jedynaków zrzucali się na inne dzieci, a o ich dzieci to już państwo nie zadba. No bo co to za limit 800 zł na osobę? W dodatku bez odniesienia do sytuacji rodziny. A przecież w innej sytuacji jest rodzina z jedynakiem, która dostała mieszkanie za darmo, bo np je odziedziczyła albo mieszka z "dziadkami", a w innej taka, która musiała się zadłużyć, żeby mieszkać razem. W pierwszym przypadku może to być rzeczywiście 800 zł na osobę na wydatki żywieniowo-odzieżowo-inne, a w drugim te 800 zł na osobę to może być "zrzutka" na ratę za mieszkanie. Bo powiedzmy, że taka rodzina zarabia np. 5 tysięcy, a rodzina mieszkająca z rodzicami 2.400 zł. (która powie wow na dochody tej, która ma 5 tys.). Tyle, że lepiej zarabiająca rodzina może płacić np. 3.000 zł za mieszkanie (razem z wszystkimi opłatami), więc "na życie" na osobę zostaje jej de facto mniej, a pomocy od państwa nie dostanie, mimo że jest w gorszej sytuacji. Ot, taka sprawiedliwość.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz