Chyba muszę porobić jakieś badania, bo mimo że moja dieta się nie zmieniła, a aktywność jakaś tam jest, moja waga pnie się w górę. Gdybym chociaż się objadała, byłoby z tego trochę przyjemności, ale nie. Unikam słodyczy. Jeśli jem ciasta, to te, które sama piekę, żebym miała wpływ na ilość cukru i żeby było bez konserwantów, oleju palmowego i syropu glukozowego czy glukozowo-fruktozowego. A moja waga uparcie dodaje mi. I jeszcze mogłabym przypuszczać, że się zepsuła, ale po ciuchach też czuję, że tyję.
Co do aktywności, to chodzę z kijkami, jeżdżę na rowerze, a weekendy przeważnie spędzam w górach, chyba, że pogoda nie pozwala. Pieniny, o których pisałam w tym artykule: https://dobrestronyzycia.blogspot.com/2023/01/plany-na-zdobywanie-kgp.html mam zaplanowane na połowę sierpnia. Mam nadzieję, że sierpień będzie słoneczny, jak zwykle i ochłodzenie, które dziś przyszło, szybko minie. W tym roku byłam już na Orlicy i przy okazji na Wielkiej Desztnie - obie góry z fajnymi wieżami widokowymi, choć ta na Orlicy bardziej mi się podoba. Byłam też na Jagodnej. Tam też jest wieża, chociaż mało komfortowa, kiedy się ma taki lęk wysokości, jak ja. Często bywam też w Karkonoszach i w Rudawach Janowickich, nie po to jednak, żeby zdobyć korony, tylko dla czystej przyjemności.
Także zarówno wysiłek, jak i kalorie niby pod kontrolą... Może po prostu metabolizm mi spowalnia z wiekiem i przychodzi tendencja do tycia... Albo podstępne owoce przemycają mi za dużo cukru... Jeśli tak, to trudno, nie zrezygnuję z przyjemności jedzenia słodkich czereśni, jagód, borówek i malin. Ostatecznie sezon na nie jest krótki, a tylko wtedy smakują tak wspaniale. Krótkie przyjemności lata.