środa, 6 kwietnia 2022

Zalanie

Wczoraj przyszła do mnie roztrzęsiona sąsiadka, że gdzieś w mieszkaniu pękła jej rura i ma podmoknięte ściany. I ona już nie ma nerwów, czasu ani pieniędzy na remonty, a tu taki problem, którego nawet trudno zlokalizować. Bo u nas budynki są nieco dziwnie zbudowane. Dookoła wielu ścian są szczeliny dylatacyjne, natomiast ściany są z gipsu. Jeśli więc gdzieś pęknie rura i woda dostanie się do szczelin dylatacyjnych, to pięknie się nimi rozprowadza po całym mieszkaniu, gipsowe ściany to chłoną i nie dość, że od razu jest remont gotowy na dużej powierzchni, to jeszcze nie wiadomo gdzie cieknie. 

Sąsiadka "na czuja" stwierdziła, że to musi być łazienka i już chciała wzywać "złotą rączkę", żeby skuł podłogę i znalazł felerną rurę i ją wymienił. Na szczęście dała się uspokoić i zastanowić. Po dokładnej analizie gdzie tak naprawdę jest najwyższy poziom zawilgocenia, stwierdziliśmy, że na tej ścianie ona w ogóle nie ma rur. Za to są tam rury w sąsiednim mieszkaniu, bo sąsiad przerobił sobie jeden z pokoi na wielką łazienkę. Wniosek: to nie w jej mieszkaniu tkwi przyczyna tylko w jego. 

I tu zaczęła się cała zabawa, bo okazało się, że sąsiad właśnie wyjechał do Niemiec na trzy tygodnie. Była więc wielka akcja telefoniczna. W końcu udało się ściągnąć jego mamę z zapasowym kluczem i voila - rzeczywiście problemem okazała się rura w sąsiednim mieszkaniu. Póki co, na czas nieobecności sąsiada odcięliśmy mieszkanie od wody. W sumie, wyjeżdżając na tak długo, sam powinien to zrobić. Po powrocie zobowiązał się solennie najpierw naprawić feler, a później puszczać wodę. 

Przy okazji polecił nam sprawdzoną firmę zajmującą się osuszaniem po zalaniach, bo też wcześniej miał z tym jakiś problem, więc zostawiam tu na nią namiary. Może komuś jeszcze się przyda. Oby nie mi. Tak czy inaczej koleżanka ma niezły problem, w dodatku przed świętami :(