Od poniedziałku można wychodzić z domu w celu uprawiania sportów (po 2 tygodniach ograniczeń). Ludzie podzielili się na dwie grupy - tych, którzy od razu korzystając z okazji wyruszyli na wycieczki, nordic walking, rowery, rolki, hulajnogi czy po prostu na spacery, oraz tych, którzy stwierdzili, że już się przyzwyczaili do siedzenia w domu. Serio. Mam wśród znajomych takie osoby, które narzekały na przymusowe odosobnienie, a teraz szukają usprawiedliwienia dla siedzenia w domu. A to coś ich w kościach łamie, a to katarek, a to wiatr za mocny, a to jeszcze za zimno, a to poczekam jeszcze trochę, aż się "tłumy przewalą".... Wymówek jest mnóstwo.
Ja zaliczam się do tej pierwszej grupy. Od poniedziałku korzystam z możliwości poruszania się na świeżym powietrzu. Tłumów nie zauważyłam. Być może "przewalają się" gdzieś indziej. Pogoda jak dla mnie idealna - nie jest zimno, nie jest upalnie. Jest po prostu wspaniale. Oczy odpoczywają podziwiając widoki świeżej zieleni i kwitnących drzew i krzewów. Nos może nacieszyć się słodkimi zapachami kwiatów. Trochę przeszkadza maseczka, ale cóż, nie można mieć wszystkiego. Trzeba się cieszyć tym, co się ma.
Polecam więc łapanie witaminy D wprost od słońca, a nie suplementację - drogą i zazwyczaj nieskuteczną.
Miłego dnia :)