Robiłam porządki w szafce, którą traktuję jako swoiste archiwum, ponieważ wrzucam do niej wszelkie dokumenty, materiały szkoleniowe, notatki i inne śmieci, których żal wyrzucać, ale jednocześnie nie zamierzam do nich "na razie" zaglądać. To "na razie" jest pojęciem bardzo trwałym, bo okazało się, że są tam rzeczy naprawdę stare. Wśród różnych szpargałów znalazłam np. mój stareńki zeszyt z czasów licealnych, w którym pisałam... wiersze :) Było to tak dawno temu, że aż strach się nad tym zastanawiać, a wiersze jak to wiersze z młodzieńczych lat... Szymborska to to nie jest :) Ale i tak miło sobie poczytać, pośmiać się i powspominać.
Wiersze i dokumenty zostawiłam, resztę wyrzuciłam. Zyskałam szafkę bez kawałka miejsca... Ciekawe czym to zagracę... ;) Kandydatów jest sporo, bo pozbywam się też ozdóbek kupowanych w różnych okresach czasu i rozstawianych po meblach, które - co tu kryć - są siedliskiem kurzu i znacznie przedłużają sprzątanie. Z drugiej strony na razie żal ich wyrzucać, więc wylądują w szafce...