poniedziałek, 12 czerwca 2017

Trochę o czerwcu i trochę o śwince

Piękne mamy lato tej wiosny. A przynajmniej drugą połowę maja i początek czerwca. Cieplutkie, od czasu do czasu deszczowe, żeby nie trzeba było codziennie podlewać ogrodów, z przyjemnymi nocami. Zbliżamy się do najkrótszej nocy i najdłuższego dnia. Ależ to zleciało. Aż trudno uwierzyć, że już za dwa tygodnie dzień będzie się robił coraz to krótszy. Oby nie coraz zimniejszy... Póki co: jest git :)


Ostatnio moje dziecię wymyśliło sobie, że wytresuje świnkę morską jak pieska. Hmm... Niestety dziecko ma dość słomiany zapał, zwany przez niego "świnki nie można za długo tresować, musi odpocząć". Wygląda to więc tak, że świnka jest wypuszczana z klatki, przez 15 minut przysmakami jest zachęcana do łażenia w określone miejsca, a później pozostawiona samopas (w założeniu dziecka: odpoczywa). Biega więc po całym pokoju i trzeba patrzeć pod nogi, żeby zwierzakowi nie sprzedać kopniaka, albo nie zadeptać. Poza tym, jak to gryzoń, pozostawia po sobie "szkody". Póki co jej "łupem" padła jedna książka nieopatrznie zostawiona na podłodze po czytaniu przed snem (pomimo stolika nocnego koło łóżka, ale kto zrozumie nastolatka), kabel od internetu (za którym nie będę biegała po sklepach, skoro to nie ja nie upilnowałam zwierza) i podłoga tudzież komoda, bo świnka stwierdziła, że nie będzie wracać za potrzebą do klatki, skoro tam jest taki fajny kącik... Całe szczęście, że to tylko świnka, a nie pies. Bo przy takim pilnowaniu, jakoś kiepsko by pachniało w pokoju dziecka...


A tak a propos świnki, to wielkim plusem późniejszej wiosny, lata i wcześniejszej jesieni jest jeszcze to, że spadają koszty utrzymania świnki, której przysmakiem jest świeża trawa. Warzywa i owoce też są tańsze, ale trawa jest najważniejsza :) Aż szkoda, że najmniejsza dostępna na rynku smyczka jest dla niej za duża, bo fajnie by było wziąć ją na spacer na trawnik, żeby sobie poskubała.