Kalendarz podpowiada, że w tę niedzielę będą Zielone Świątki. Pamiętam, gdy byłam mała, jedyne skojarzenie z tym dniem to wejścia do domów przybrane kwiatami i gałęziami brzozy, ba - czasem całymi młodym drzewkami. Oczywiście nie w mieście, tylko na wsi, gdzie zawsze jeździliśmy do rodziny. Ciekawe czy ten zwyczaj przetrwał... Co do wycinania drzewek, to wątpię, bo zakazy, ale może przyozdabianie gałęziami i kwiatami? Tak pięknie to wyglądało, tak sielsko :) Lubię różnego rodzaju zwyczaje ludowe, choć widzę, że niestety zanikają. Na wsiach mieszka coraz mniej rolników, a coraz więcej mieszczuchów, dojeżdżających stamtąd do pracy w mieście. Okazało się, że wiele zwyczajów to "wiocha" i "siara", tym samym o ile kultywują je jeszcze starsi, albo raczej najstarsi, to już nieco młodsi zrezygnowali. Nawet dożynki coraz bardziej przypominają imprezy organizowane przez stacje radiowe w wakacje, niż tradycyjne imprezy. A szkoda. Ale cóż zrobić, globalizacja i uniformizacja.
Dziś w przerwie w pracy, kupiłam buty:) I zdziwiłam się niemało, bo pani sprzedawczyni powiedziała, że "koślawię" jedną nogę i powinnam nosić wkładki ortopedyczne. Jak żyję nie słyszałam nigdy nic takiego, mimo że kupiłam sporo butów różnych rodzajów. Może zresztą coś w tym jest, bo rzeczywiście obcasy zdzieram nierównomiernie. Tak czy inaczej mam piękne nowe buty, wkładki, które nie wiem czy będę nosiła (zależy czy będzie w nich wygodnie) i tylko pogoda nie sprzyja ich ubraniu, bo szkoda mi zamoczyć i przebarwić. Mam jednak nadzieję, że ten deszcz to nie taka stała tendencja trwająca dniami czy tygodniami, tylko niewielki front.
Cóż poza tym? Kampania, oby trwała jak najdłużej, bo w końcu coś pozytywnego się dzieje.